Dziwne zjawisko, pewna część w "we mnie" śpieszy się całe życie w pogoni za czymś. Ta część mnie została zaprogramowana tak, bym nie zdawał sobie sprawy, zamaskowana konsumpcja, przyodziana w różne formy mojego życia: ból, głód, groteska itd. Wydaje się, że aby odpocząć, nie można zrobić tego od tak, po prostu, trzeba to zorganizować tzn. urzeczywistnić zanim się to zrobi. Zastanawiam się, które poczucie jest silniejsze: to przed, czy to w trakcie?... wtedy dopiero nabieram dystansu i czuję, że coś jest nie tak i hop zmiana.